Thursday, June 3, 2010

Ewa Jasiewicz

Ewa Jasiewicz z Ruchu Wolna Gaza i polskiej redakcji "Le Monde diplomatique" znalazła się wśród około 600-700 zatrzymanych propalestyńskich aktywistów. Urodzona w Londynie, wychowywała się w rodzinie pielęgnującej polskie tradycje, sama deklaruje, że jest Polką. Legitymuje się jednak także obywatelstwem brytyjskim.
_________________________________________

Ewa walcząca

23 lut, 08:27 Szymon Graniczka / Redakcja Onet.eu

Ewa Jasiewicz jest dziennikarką, organizatorką społeczności i związków zawodowych (organizowała między innymi związki zawodowe ostatniej fali emigrantów z Polski pracujących w Wielkiej Brytanii) oraz pracowniczką organizacji solidarnościowych na Zachodnim Brzegu Jordanu i w okupowanym Iraku. Jako działaczka Ruchu Wolna Gaza była świadkiem operacji "Płynny Ołów". Stała się szerzej znana na świecie po tym gdy w Iraku na konferencji prasowej amerykańskiego generała Sancheza rozwiesiła plakat z napisem "Masakra trwa nadal" – została siłą usunięta przez żołnierzy. Ewa Jasiewicz jest również działaczką niedawno rozpoczętej Kampanii Solidarności z Palestyną www.kampania-palestyna.pl oraz redaktorką Le Monde Diplomatique Edycja Polska. Jej książka "Gaza Getto Nieujarzmione" ukaże się w Polsce w marcu. Urodziła się w 1978 roku w Londynie w rodzinie polskich emigrantów z armii Andersa.

Szymon Graniczka: Jak to się stało, że twoje życie potoczyło się w taki sposób? Walczysz o prawa człowieka w Palestynie.

Ewa Jasiewicz: Po pierwsze działam w organizacji Free Gaza Movement - to organizacja stworzona przez zwykłych obywateli, którzy chcą zakończyć nielegalną okupację Palestyny. To oddolna, społeczna, demokratyczna inicjatywa na rzecz przestrzegania praw człowieka, wykonuje to czym powinny zająć się nasze rządy, a czego nie robią. Ale to nie jest moja jedyna motywacja, nie chodzi tylko o Gazę. Wszystko zaczęło się w 2002 roku, kiedy pierwszy raz trafiłam do Palestyny, to był Zachodni Brzeg Jordanu i przyjechałam tam jako wolontariusz organizacji ISM - International Solidarity Movement (Ruchu Międzynarodowej Solidarności). Wcześniej w Londynie działałam w ruchach ulicznych na przykład w Reclaim The Streets, czyli Odzyskać Ulice. Ale czułam, że to nie jest to, że chcę zrobić więcej. Duży wpływ na moją decyzję wywarły moje żydowskie koleżanki, które zachęcały mnie do działania w ISM. Zdałam sobie sprawę, że ludzie z zachodu mają większe możliwości stawić czoło izraelskiej okupacji i przeżyć, niż ci pochodzący z Palestyny.

SG: Jak bardzo twoje poglądy zostały ukształtowane przez twoje korzenie? Pochodzisz z rodziny andersowskiej, która zamieszkała po wojnie w Wielkiej Brytanii.

EJ: Owszem, moja rodzina miała na mnie duży wpływ. Mój ojciec był w armii Andersa, brał udział w brytyjskiej okupacji Palestyny - jednak nie działo się to z jego własnej woli – to wszystko było skutkiem wielkiej światowej polityki, realizacji brytyjskiego mandatu. To kim był ojciec uświadomiłam sobie dopiero później. W czasie wojny był w łagrach, potem dużo chorował. On uświadomił mi, że wojna to największe zło jakie może istnieć na ziemi. Wpajała mi to również moja matka. Rodzice nie chcieli wracać do stalinowskiej Polski i zostali w Wielkiej Brytanii, ale z czasem uświadomili sobie, że współczesny system wyzysku kapitalistycznego też im się nie podoba.

SG: Tak ukształtował się twój światopogląd?

EJ: W pełni ukształtował się w tych ruchach ulicznych w Londynie, ale jak wspomniałam ogromny wpływ miało środowisko w którym się wychowałam, a więc dom imigrantów z Polski. Urodziłam się w Londynie, rodzice posyłali mnie w sobotę do polskiej szkoły, a w niedzielę chodziłam do polskiego kościoła, brałam również udział w zajęciach prowadzonych w polskim ośrodku w Hammersmith. Poza tym w młodości poznałam wielu ludzi nie pochodzących z Wielkiej Brytanii, którzy przybyli tam ze wszystkich krajów świata. To po rozmowach z nimi spostrzegłam, że istnieje rasizm - to mnie ogromnie uderzyło. Zadawałam sobie pytania, dlaczego ktoś może być pobity, wykluczony, tylko ze względu na pochodzenie, kolor skóry, wyznawaną religię. Studiowałam antropologię na Goldsmith College i podczas nauki badałam antropologiczne źródła kolonializmu. W czasie studiów zaangażowałam się też w działalność grup anarchistycznych i antyfaszystowskich, bardzo podobało mi się w nich, że każdy kto chciał mógł działać – to były bardzo otwarte środowiska. Następnie włączyłam się protesty partii lewicowych przeciw wprowadzeniu opłat za studia. Sama miałam stypendium dzięki któremu mogłam się uczyć. Te pieniądze bardzo odciążyły moich rodziców, w innym wypadku nie stać by mnie było na studia. Jeżeli klasa robotnicza nie będzie miała dostępu do nauki, to współczesny system klasowy zostanie jeszcze wzmocniony. Edukacja ma ogromne znaczenie dla przełamywania barier, daje ludziom biednym szanse na lepsze życie, wyrwanie się z często patologicznego środowiska. Edukacja otwiera oczy na świat - to prawo, nie przywilej.

SG: Powiem szczerze, twoje działania są według mnie radykalne, byłaś w najniebezpieczniejszych miejscach na świecie; na Zachodnim Brzegu Jordanu, w Iraku, w Gazie. Skąd czerpiesz siłę do działania?

EJ: Szczerze powiem, bardziej boję się o to jak będzie wyglądał świat i jaka będzie przyszłość jeżeli nie będziemy działać przeciw niesprawiedliwości. Mniej boję się o własne życie, niż o życie ludzi, którzy żyją w tamtych miejscach na co dzień i myślę, że moje życie nie jest lepsze czy gorsze od ich. Walka o ich prawa daje mi siłę, bo to walka także o moje prawa – wszyscy powinni mieć te same prawa i możliwości. Chciałabym tam mieszkać, a paszport brytyjski pozwala mi zawsze stamtąd uciec. Ci ludzie, którzy tam mieszkają nie mają takiej szansy. Nie chcę spędzać czasu nad książkami, siedzieć za biurkiem z komputerem. Pojechałam do Iraku, bo widziałam już wojnę w Palestynie, myślałam, że wiem czego się spodziewać – pomyliłam się. Tam było znacznie niebezpieczniej. W Palestynie ludzie są bardzo otwarci, przyjaźni – to otwarte społeczeństwo. W Iraku tego nie było. Tam społeczeństwo było raczej nieufne – to skutek dyktatury oraz złej reputacji Ameryki, Anglii i w ogóle zachodu, poza tym większość Irakijczyków nigdy nie miało kontaktu z organizacjami solidarnościowymi, tylko raczej z ludźmi, którzy z zewnątrz przybywają na pomoc. A za to co tam się dzieje, jesteśmy odpowiedzialni wszyscy. Spodziewam się, że ludzie którzy mają na myśli dobro całego świata powinni zaangażować się w działania na rzecz pokoju. Apatia rodzi radykalizm, odczłowieczenie, wzmacnia wyzysk, przez nią na świecie rządzą interesy partykularne, a nie zbiorowe.

Autor: Szymon Graniczka

No comments:

Post a Comment